sobota, 6 czerwca 2015

1. "Koniec jednego, początek drugiego" – Ignis aurum probat

     Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że Wam się spodoba :). Bądźcie jednak dla mnie wyrozumiali, sami wiecie, to dopiero początki. Miłej lektury!
     
Krople deszczu powoli uderzały w szybę. Patrzyła w dal, nie zdając sobie sprawy, że po jej twarzy też lecą krople wody. Inne niż te na zewnątrz, bardziej osobiste. Skomplikowane. Wracała na siódmy rok do Hogwartu, wbrew Ronowi i Harry'emu. Czasem zastanawiała się nawet czy nie wbrew samej sobie. W końcu powinna szukać rodziców, przywrócić im pamięć. Ale gdzieś w głębi siebie czuła, że oni chcieliby dokończenia jej edukacji. Teraz byli bezpieczni. Jeszcze ich znajdzie... na pewno... W tym samym momencie drzwi przedziału otworzyły się i do środka weszła rudowłosa postać.
- Byłam zaprosić Lunę i Nevilla. Nie obrazisz się? - spytała Ginny, siadając na przeciwko.
- Co? Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziała z fałszywym uśmiechem. Luna weszła spokojnie niczym nimfa. Jej chłopak wniósł torby i opadł obok panny Lovegood. Milczeli.
- Wiecie, że ostatnio widziałam gumochodzika? Są niesamowite! - odezwała się Krukonka. No nie! Tylko tego brakowało! Gumochodziki? Luna w ogóle się nie zmieniła. Hermiona poruszyła się niespokojnie. - Hermi, dręczą cię dupkogryzy? - Ginny omal nie parsknęła śmiechem a Neville wyglądał jakby powstrzymywanie się od okazania radości miało wpłynąć na to, że się udusi.
- Nie, Luno. - wycedziła panna Granger. - Muszę iść do profesor McGonagall. - i nie zważając na to, że dyrektorka była już w Hogwarcie, wyszła.
     Młody Malfoy nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził po przedziale i wiercił się na fotelu. Zajmował różne miejsca, przybierał rozmaite pozycje. Czytał po 10 razy jedno zdanie. Bawił się różdżką. Podwijał i odwijał rękawy koszuli. Zabini oglądał to przedstawienie z rosnącym zaniepokojeniem, lecz nie reagował. Po co? Jeśli Dracon chciałby mu coś powiedzieć, to dawno by to zrobił. Skoro milczał i zachowywał się tak, jakby chciał coś ukryć, niech ma. Jego wola. Zabini mógł udawać idiotę i sprawiać wrażenie, że nie widział tej szopki. Proszę bardzo. Wojna z Czarnym Panem się skończyła. Obydwu nie czekało sielskie życie. Co prawda ich rodziny przeszły na dobrą stronę w czasie bitwy, a oni już wcześniej działali dla Zakonu, ale mimo tego i uniewinnienia ich podczas wakacyjnego procesu lekkie, przyjemne życie pozostawało tylko marzeniem. O dziwo, zupelnie jak nie oni, najmniej ubolewali, że interesują się nimi teraz już tylko Ślizgonki, w dodatku takie nie bojące się o swoją reputację... Czemu Draco to nie ruszało - nie wiedział, bo Astoria nie nadawała się na dłużej, więc, zdaniem Zabiniego oczywiście, zbliżał się czas poszukania sobie kogoś nowego. On, natomiast, ku swojej rozpaczy,miał już wybraną żonę przez matkę i jej nowego fagasa, zatem na razie szukał rozwiązania tej patowej sytuacji, a nie nowej koleżanki. Spojrzał na przyjaciela, ciekawy czego dotyczą jego rozterki.
     Draco myślał jednak o czym o wiele poważniejszym. Choćby o tym, że jego brat dostał praktyki w Hogwarcie. Asthon nigdy się nie dogadywał ze Smokiem. Ulubieniec i charakterologiczna kopia ojca. Tchórz, manipulator, słabeusz i zatwardziały Śmierciożerca przeszedł na dobrą stronę z przymusu i strachu, a teraz perfidnie udawał wielkie zmiany. Blondyn nieświadomie pokręcił głową. Zza drzwi przedziału dochodziły chichoty, wskazujące na podniecenie i radość. Po chwili dotarło do nich ciche pukanie do drzwi połączone z kolejnym chichotem. Blaise nie zdążył zapytać kogo niesie, gdyż ubiegł go przyjaciel.
- Czego? - spytał ostro. Drzwi uchyliły się lekko.
- Mogę? - w szparze zalśniła ciemna czupryna Astorii. Nagle po dawnym wyrazie twarzy Dracona ślad zaginął, ustępując miejscu uwodzicielskiemu uśmiechowi. Z ofiary stał się drapieżcą, a jego rysy nabrały ostrości.
- Chodź do tatusia. - zaprosił ją wystudiowanym gestem. Zabini westchnął ciężko i wstał.
- Nie mam zamiaru być świadkiem tych niewysłowionych rzeczy, które będziecie tu robić. Spadam, stary. - rzucił przez ramię i wyszedł na korytarz, zostawiając Smoka na pastwę losu tej idiotki Greengass.
Najwyraźniej nie potrzebnie się martwiłem. - pomyślał, siadając na maleńkim balkoniku w ostatnim przedziale. W domu Salazara zawsze znajdą się takie chętne do związku idiotki. Ku jego ubolewaniu, to już nie dla niego. On miał wybraną narzeczoną. Fenixa Katarina Romanow z litewskiej arystokracji oficjalnie została jego narzeczoną w lipcu tego roku, z decyzji Beatrice Zabini i Wasylijia Romanowa z żoną Natashą. Podobno była piękna, ale też miała mieć trudny charakter. A on nawet nie miał zielonego pojęcia, kiedy będą mogli się spotkać. To wszystko było pokręcone, nawet jak na plany jego matki! Z zamyślenia wyrwał go irytujący stukot obcasów. Zobaczył bladą, piękną dziewczynę, na oko, w jego wieku. Miała długie włosy w kolorze krwi i oczy jak nocne niebo. Blaise zauważył, że jej przedramię zdobi cytat w jakimś obcym języku. Widział ją pierwszy raz w życiu i zastanawiał się czy tak wygląda jego narzeczona. Bo jeśli tak, to nie będzie miał żadnych przeciwwskazań do ożenku z nią.
- Można? - miała całkiem przyjemny głos.
- Jasne. Ta myślicielnia jest zawsze otwarta dla takich pięknych dam jak ty. - powiedział, szczerząc się w uśmiechu. Dziewczyna w odpowiedzi przewróciła oczami.
- Zapomnij, mam narzeczonego. - uśmiechnęła się krzywo, siadając na ziemi.
- Planowane małżeństwo? - domyślił się chłopak.
- Skąd wiedziałeś? - podsunęła kolana pod brodę.
- Bo ja też mam ten fart. No, opowiadaj. - zachęcił.
- Ustalili je w lipcu a ja dowiedziałam się w sierpniu. Myślałam, że ich wszystkich pozabijam.- wyznała.
- Wiem co czujesz. - westchnął Blaise.
- A wiesz kiedy przynajmniej się spotkasz ze swoją narzeczoną? Bo mi moi rodzice oznajmili, że BYĆ MOŻE go zobaczę go w Hogwarcie. Żałosne. No dobra, nie mam nic do tego Zabiniego czy jak mu tam, ale nie mam też pojęcia jaki on jest? A co jeśli wygląda jak dawny Longbootom? Albo jak któryś z Wesley'ów? Co prawda wolałabym takiego niż drugiego Snape'a... - snuła dalej.
- Powiedziałaś Zabini? Chodzi ci o Blaise'a Zabiniego?- przerwał jej bezceremonialnie.
- Tak. A co? Znasz go? - spojrzała na niego zaciekawiona, a on nie mógł się powstrzymać.
- Największy przystojniak w Hogwarcie według nielegalnych wyborów szkolnych. Dom Salazara. Siedzi tu przed tobą... - oznajmił, a dziewczyna się zachłysnęła.
- O cholera! - zawołała.
- Złociutka jestem Blaise, nie cholera. - poprawił ją z krzywym uśmiechem. Fenixa zlustrowała go badawczym spojrzeniem.
- Mogło być gorzej. - stwierdziła po chwili. Spiorunował ją wzrokiem, ale dźwignął się na nogi, pomógł jej wstać i objął ramieniem w talii.
- Chodź, kochanie. Przedstawię ci Smoka i niewiastę, którą prawdopodobnie zżera. - oznajmił podniosłym tonem. Fenixa, chcąc, nie chcą musiała przyznać, że mogła gorzej trafić, Blaise przynajmniej nie miał lordozy, brody na Dumbledora i twarzy niczym Slughorn. Poza tym, ciekawiło ją kim jest owy Smok. Dała mu się, więc prowadzić do przedziału zajmowanego przez tajemniczego gada, czując na sobie nieprzyjazne spojrzenia sporej części mijach dziewczyn. Zadziwienie, podziw, nienawiść, zazdrość. Nawet żądza mordu. Wszystkie te uczucia i pragnienia były skierowane na arystokratkę.
- Obawiam się, że nie dożyję ślubu. Zabiją mnie przed nim twoje groupies. - mruknęła tak, żeby tylko on ją słyszał.
- Skarbie, nie martw się! - krzyknął na całe płuca, ignorując fakt, że próbowała nie wzbudzać sensacji, przynajmniej na razie. - Twój ukochany cię obroni! - Fenixa ścisnęła nasadę nosa, zamykając oczy. Zastanawiała się czy jej matka do reszty postradała zmysły pakując ją w to.
     Dziewczyna z kolejnym drażniącym śmieszkiem opadła na kolana swojego obiektu westchnień. Chłopak ścisnął jej pośladek i ugryzł ją w szyję. Ona tego właśnie oczekiwała, on to właśnie zapewniał - związek bez planów na przyszłość, obecność drugiej osoby.
- Co tam, maleńka? - zapytał chrapliwie. Czuł się głupio, jednak kompletnie nie wiedział jak się zachować, zwłaszcza, że to był jego pierwszy dłuższy... związek?
- Nic,Draconku... - zaszczebiotała. Tym razem ugryzienie było mocniejsze i celowo miało sprawić ból. - Au!
- Nie mów tak. - syknął. - A kiedy pytam to w celu uzyskania odpowiedzi. - to zdanie brzmiało jakby wypowiedział je jego ojciec lub brat. Nie taki był zamysł. Skrzywił się.
- Hę? - poprawiła grzywkę lecącą do oczu. Najwyraźniej słabo kodowała. Po chwili milczenia z jej strony, które Malfoy słusznie zinterpretował jako zgodę na te warunki, spróbowała poruszyć interesującą ją kwestię. - Draco...podobno...no wiesz... słyszałam od Pansy... - plątała się.
- No co? - nudziła go.
- To prawda, że Twój brat będzie nas uczył? - nie czekając na odpowiedź wypaliła - Ale fajowo! -ucieszona  zaczęła się histerycznie śmiech. Przestała, dopiero wtedy kiedy wylądowała na podłodze zrzucona z kolan.
- Zamknij się i wynoś. Powiedz komuś a pożałujesz...I ty i ta idiotka, Pansy jesteście siebie warte i nie chcę na was patrzeć! - zbył ją ruchem dłoni. Kipiał ze złości.
- Draco! - tupnęła nogą jak dziecko.
- Wynocha! - ponaglił. Wściekła opuściła dumnie przedział. Arystokracie zrobiło się gorąco. Nawet jego zabawka przeciwko niemu! Tylko tego mu brakowało. Wszystko się waliło, a  próba rozładowania napięcia na łatwiutkiej idiotce nie przyniosła pożądanego ukojenia. Musiał się przejść,żeby nie oszaleć.
     Hermiona szła korytarzem szybko, mijała kolejne przedziały szukając jakiegoś pustego miejsca tylko dla niej. Patrzyła w mijane szybki, czując coraz większe zrezygnowanie. A wtedy tak po prostu na kogoś wpadła.
- Uważaj jak łazisz! - rzuciła zirytowana.
- Granger,Granger... - zacmokał blondyn, z którym właśnie miała zderzenie. - To ty uważaj...
- Sam na mnie wlazłeś farbowana imitacjo mężczyzny! - fuknęła.
- Jestem prawdziwym mężczyzną- warknął. Hermiona przywołała na twarz złośliwy uśmieszek.
- Gdybyś nim był to byś mnie o tym nie musiał zapewniać. - oznajmiła. Z satysfakcją zobaczyła, jak Draco zaciska pięści z wściekłości. Machnęła włosami, odwracając się na pięcie i odeszła. Nie ma co, zapowiadał się niesamowity rok szkolny.
     Okay pierwszy rozdział za nami! Mam nadzieję, że Wam się spodoba :). Pamiętajcie o pozostawieniu po sobie śladu w postaci komentarza!
PS Zdania pisane pochyłą czcionką oznaczają w 99% cytat wyciągnięty z myśli bohaterów, służy to jako zastępstwo opisów uczuć w niektórych sytuacjach.

13 komentarzy:

  1. Ojejku, jest!:D Ogólnie rozdział całkiem fajny i fabuła ciekawa, ale może trochę zbyt chaotyczny. Ale początki zawsze są najtrudniejsze, więc z chęcią przeczytam kolejny rozdział;)
    Pozdrawiam

    http://lusia-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)!
      Staramy się i zapraszamy dalej do czytania naszego opowiadania :)!

      Usuń
  2. Hej :)
    Hahahaha ostatnia scena zarąbista :) Hermiona mistrzem ciętej riposty xD
    Blaise ma narzeczoną... Ciekawe :) Choć jak widzę nie ma jak na razie z tym problemu xD
    Podoba mi się twój styl pisania, jest bardzo przyjemny :)
    Czekam na rozwój wydarzeń :)
    pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękujemy za twoje słowa :). I Hermiona będzie miała jeszcze kilka ripost pod ręką, tak samo jak Fenixa. A propos naszej przyszłej pani Zabini, to Diabeł nie raz będzie chciał uciec przez nią do piekła. No bo przecież jest Litwinką. A te, bardzo nie lubią gdy coś nie idzie po ich myśli...

      Usuń
  3. Nie ma to jak słowiański charakterek szkarłatnowłosej piękności. Diabeł zazna "światłości"

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczelam czytac dopiero teraz i bardzo mi sie podoba! :) Zwlaszcza ta Fenixa, fajnie, ze wprowadzilas nową postac!
    Jakbys miala czas, to zapraszam do mnie, tez dopiero sie rozkrecam:
    www.dramioneogienilod.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, jeszcze dzisiaj do Ciebie wpadnę :).
      Fen dużo da do fabuły :).
      Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa, Eleonora.

      Usuń
  5. No dobra, jestem. Ogółem tragedii nie ma :D jest parę literówek, macie trochę problem z interpunkcją, ale na początek nieźle. Widzę już, że będzie ostro, ale na mój gust jest za dużo obściskiwania. Dobrze, że pojawia się nowa postać, ale proszę, jeśli będzie ich więcej, to nie róbcie z nich ideałów, bo tych barbie girls mnoży się od cholery. Nie ma nic złego w tym, że czasem pozytywna postać ma przeciętną urodę, przeciwnie, to daje jej więcej uroku. Idę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki za komplement, nie ma tragedii, jest dobrze :D. Tak, interpunkcja to moja słaba strona, niestety, fakt :/. Literówki poprawimy, niedługo się zabieram za poprawianie każdego posta z każdej literówki, itp, ale nic nie skasuję z fabuły :). Obściskiwanie przystopuje się w następnych rozdziałach, serio serio :D. Hermiona ma wady i depresje, Fen jest pyskata, posiada swoje problemy, nie wyjdzie z tego kraina lalek, spokojnie :). Zapraszamy dalej! Dziękuję za Twoją opinię :).
      Pozdrawiam, Eleonora.

      Usuń
  6. Ta sytuacja kiedy Blaise poznał swoją narzeczoną po prostu genialna :D
    A ta riposta Hermiony -mistrzostwo!
    Fabuła i historia mi się bardzo podoba. Będę tu zaglądać i komentować (może nie wszystkie od razu ale na pewno przeczytam!)

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    PS. Zapraszam do siebie info macie w spamie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś kochana, będę częściej pisać, więc częściej zaglądać :). Dziękujemy :).
      Pozdrawiam, Eleonora.

      Usuń