Witajcie!
Jak zawsze spóźniona. Wybaczcie, nie mam już wstydu przepraszać za pisanie tego
tak późno... Znowu jestem chora i mam czas napisać dla Was część 3. Poznacie
chytry plan Hermiony a w komentarzach możecie mnie zjechać za spóźnienie i
niesłowność. Nie obrażę się! Obowiązuje nadal zasada z komentarzami. Mam dla
Was jednak niespodziankę, która, jak sądzę, powinna coś zrekompensować : do
dzisiaj do 23.59 możecie pisać w komentarzach wszystkie swoje zamówienia na
miniaturki, wylosuję dwie, które napiszę w tym tygodniu a resztę dodam tutaj w
ciągu dwóch najbliższych tygodni, więc czekam na zlecenia! Oprócz tego : jeśli
chcecie, żebyśmy zareklamowały nasz blog zapraszamy! Piszcie na nasz gmail lub
w komentarzach a dogadamy się i ustalimy szczegóły! No to nie przedłużając
zapraszam na część 3, na którą, mam nadzieję, niecierpliwie czekaliście(zepsuł
mi się laptop i to ukochany, jestem wściekła!) :
Hermiona wróciła do pomieszczenia. Młody Malfoy leżał
na wersalce i patrzył w sufit.
-Nie za dobrze ci?- uśmiechnęła się.
-Dobrze to byłoby mi z tobą. Za ile kończysz pracę?
-Właściwie już skończyłam. Mogę wracać do domu.-unikała
jego wzroku pakując swoje nieliczne rzeczy do torebki.
-Jak wyniki?- podniósł się do pozycji siedzącej. Poczuła
gulę w gardle.
-Jesteś chory, fakt. Ale nie nieuleczalnie. Wymyślę coś i
wyzdrowiejesz, jasne? Masz być dobrej myśli. Mam cały rok, żeby cię uzdrowić.-
czuła się fatalnie kłamiąc, ale wiedziała, że to może być jej jedyna szansa na
zatrzymanie go przy sobie. Pisali listy, halo, to co innego niż kontakt twarzą
w twarz. Może się okazać, że jeśli powie mu o fałszywej diagnozie to ją zostawi
i poszuka innej panny. A na to nie może sobie pozwolić. Za mocno go kocha.
-Albo tylko rok.- mruknął niewyraźnie.
-Oh, zamknij się Malfoy. Zwijamy się.- zagłuszyła wyrzuty
sumienia wmawiając sobie, że robi dobrze. Gdyby tak od razu powiedziała mu, że
jest zdrowy to byłby szok!
-Dokąd?- dlaczego musi się uśmiechać aż tak ufnie? Nie
widzi, że ją to wpędza w jeszcze gorszy nastrój?
-Dokąd chcesz.-wzruszyła ramionami marząc o zakończeniu tej
farsy i życiu razem długo i szczęśliwie.
-Do mnie.- puścił jej oczko. Teleportowali się do jego
apartamentu.
-Wow, tu jest... wow. Ogromne.- otworzyła usta.
-Wiem o tym doskonale.- uśmiechnął się.- Weź prysznic po
ciężkim dyżurze i ruszamy na zakupy. Moja kobieta zasługuje na miliony
diamentów. Zwłaszcza, że moje życie zależy dosłownie od niej.- zabolało. Czyli
po to z nią jest, tak? Po to, do cholery? Dla życia? Naprawdę myśli, że gdyby
nie byli razem to pozwoliłaby mu umrzeć? Z resztą, nieważne. Jak nie będzie go
''leczyć'' to najwyżej się zorientuje, że jest zdrowy. Nic złego mu się nie
stanie.
-Jesteś szalony!- udaje rozbawienie, choć pęka jej serce i
wie, że prawdopodobnie zależy mu na życiu, ale nie wspólnym tylko własnym.
-To nie ja urwałem się z pracy!- roześmiał się.
-Powiedziałam, że skończyłam dyżur i muszę iść. Nikt nie
protestował.- puściła mu oczko po czym weszła do ogromnej łazienki by wykąpać
się w wielkiej, marmurowej wannie. Liczyła, że woda zmyje z niej wszystkie
winy. Po kąpieli z bąbelkami ponownie założyła swoje ubrania i wróciła do
Dracona.
-Nie mam siły cię ciągać po sklepach, więc chyba tyle
powinno nas zadowolić.- tajemniczy uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy
prowadził ją do kuchni. Były tam róże, świecie, biały obrus i...pizza?!
-Jesteś niemożliwy.-zachichotała całując go mocno.
-Granger, dlaczego ty ze mną jesteś?- wmurowało ją.
-Chciałam zadać to sama pytanie.- odrzekła rezolutnie.
-Nie dlatego, że chcę być zdrowy. Bo za ciebie mógłbym
umrzeć. Jestem z tobą, bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Pragnę być z
tobą. Na zawsze. Gdybym nie był chory to może bym poczekał, ale teraz widzę, że
nie ma na co. Wprowadź się do mnie, mała, proszę.- rozpłakała się. W połowie ze
szczęścia a w połowie ze smutku. Jak mogła myśleć, że on chce ją tylko
wykorzystać do wyzdrowienia skoro Draco kocha ją tak bezgranicznie? I jak może
go okłamywać, wmawiać mu chorobę tylko po to by ''uleczyć'' go w cudowny sposób
i zatrzymać przy sobie? Zrobiło jej się niedobrze.
-Czuję dokładnie to samo, gburze.- pocałowała go w
policzek.- I licz się z tym, że jutro przenoszę tu wszystkie moje rzeczy!-
pogroziła palcem.
-Nie mogę się doczekać.- Draco puścił muzykę i
zaprosił Hermionę do zmysłowego, wolnego tańca. Tańczyli długo, ciesząc się
sobą oraz ciepłem drugiej połówki. Ugryzł ją w ucho.
-Kocham cię, Granger.
-A ja ciebie, Malfoy.
-Dla takiej chwili jak ta bardzo było zachorować.-pocałował
ją namiętnie zanurzając palce w jej rozpuszczone, miękkie włosy. Tańczyli
jeszcze długo aż w końcu postanowili położyć się spać. Razem, przytuleni do
siebie jakby byli jedną masą rąk, głów i nóg spali spokojnie aż do rana. Kiedy
się obudził przemknął cicho do kuchni by wrócić ze śniadaniem do łóżka dla
ukochanej. Otworzyła powoli zaspane oczka. Siedział na skraju łóżka z tacką i
patrzył na nią z czułością. Zapomniała o swoim planie, kłamstwach, o tym w co
on nadal wierzy. Uśmiechnęła się nieśmiało.
-Codziennie będziesz mnie tak budził?
-Kiedy tylko zechcesz, Granger. Ale czasem też chcę dostać
coś miłego z rana. Choćby buziaka.- schylił się ku niej po czym ledwo musnął
wargami jej ust. Na tacce był omlet, sałatka owocowa i mocna herbata.- Taka
jaka lubisz. Pamiętam jak pisałaś od czego zaczynasz dzień.-delikatnie się
uśmiechnął kiedy spojrzała na śniadanie. Zjedli razem śmiejąc się i żartując.
Czuła się niemal tak jakby wszystko było normalne.
-Co dziś robimy, Malfoy?
-Przeprowadzamy cię do mnie! Ubierz się i na nas pora.
-Naprawdę nie żartowałeś....- wzruszyła się.
-A wolałabyś to? Nie chcesz ze mną mieszkać?
-Żartujesz?! Marzyłam o tym!- rzuciła mu się na szyję.
Wstała i szybko pobiegła do łazienki. Kiedy się przebrała i chciała przejść do
mycia zębów spojrzała w swoje oczy w lustrze. Sumienie bardzo chciało dać o
sobie znać. Zagłuszyła je wmawiając sobie, że to wieści o chorobie sprawiły
docenianie życia przez Draco. Po umyciu zębów oraz uczesaniu włosów dołączyła
do Draco by wspólnie teleportować się do niej mieszkania. Było małe, składało
się z łazienki, garderoby i aneksu kuchennego połączone z salonem. Poza sporą
ilością ubrań nie dało się powiedzieć, że w mieszkaniu jest dużo rzeczy. Kilka
zdjęć Hermiony samej lub z rodzicami, na ścianach. Parę talerzyków, kubków,
szklanek i par sztućców. Drobne kosmetyki, parę bibelotów, głównie pamiątki z
podróży.
-Jesteś minimalistką?-miał na sobie czarną koszulkę i
jeansy. Wyglądał przeciętnie a mimo to nadal był niesamowicie przystojny.
-Nie. Po prostu nie lubię trzymania rzeczy, które łapią
kurz.- wzruszyła ramionami. Zostały im do spakowania rzeczy z łazienki, a potem
z garderoby. W łazience pochowali kosmetyki, ręczniki, dziewczyna kazała mu
zabrać nawet jej ulubiony, granatowy łazienkowy dywanik. W końcu otworzył drzwi
garderoby. Zamarł.
-Granger, robisz sobie jaja? Tu są same książki?!
-I deska do prasowania z żelazkiem, nie zapominaj.-
mruknęła znad kartonu.- Czy to źle?
-Nie. Inne babki trzymałyby tu buty! Jesteś absolutnie
wyjątkowa!- porwał ją w swoje silne ramiona. Śmiali się i chichotali. Celowo
wybrali mugolski sposób, żeby poczuć całą moc przeprowadzki, poza tym, Draco
koniecznie chciał obejrzeć wszystkie jej rzeczy. Najbardziej w mieszkaniu
spodobał mu się album z ich wszystkimi, wspólnymi zdjęcia, ruchoma fotografia z
zakończenia roku przedstawiająca ich w objęciach śmiejących się z jakiegoś
żartu oraz, oczywiście, pudełko z listami od niego. W końcu skończyli.
-A meble?- odgarnęła z czoła niesforne pasmo.
-A chcesz je? Masz moje.- wyszczerzył idealnie białe
zęby.-Jak bardzo ci zależy to oczywiście możemy je przenieść, ale magicznie,
proszę!- zrobił błagalną minę.
-Nie ma problemu. Zbierajmy się. Nic nie jedliśmy od rana.
-Muszę mieć jakąś dietę?- zmartwił się. Kłamstwo ją
dobijało, ale wcale nie chciała mówić prawdy. Tak strasznie bała się, że go
straci, że całe jej szczęście pęknie jak bańka mydlana. Gdzieś podświadomie już
chciała go od siebie emocjonalnie przywiązać, uczuciowo uzależnić. Choć tak już
było z miłości nie dostrzegała tego próbując osiągnąć to kłamstwem. Wszystkie
te informacje o chorobie po klątwie, zalecenia... To tak potwornie, nieznośnie
gryzło, męczyło. Chciałaby móc przestać. Ale zbyt głęboko w to weszła, za
bardzo wmówiła sobie, że trzeba iść dalej.
-Nie musisz. Spokojnie, nie rozmawiajmy o tym teraz, ciesz
się chwilą.-ucięła temat.
-Racja.-kiwnął głową. Wraz z kartonami teleportowali się do
niego. Może z miłości a może ze szczęścia wcale nie czuli głodu. Dopiero
wieczorem kiedy wszystko rozpakowali pozwolili sobie zamówić chińszczyznę by
zjeść ją razem śmiejąc się. Jedynie na kilka minut przed zaśnięceim Hermionie
wróciły wyrzuty. Zagłuszył je buziak od Draco.
Minęło pół roku. Każdego dnia zasypiali i budzili się obok
siebie, kochali się co noc, gotowali wspólne obiady i kolacje, chodzili na
zakupy, jeździli na wycieczki, całowali się, chodzili na długie spacery
trzymając się za rękę. Były tylko dwie rzeczy, które mąciły w ich idealnym
świecie : dla Draco choroba a dla Hermiony jej oszustwo. Cały czas udawała, że
szuka leków, bada go i leczy. W końcu postanowiła zakończyć farsę. Miała dość
widoku na zmartwienia ukochanego. Dłuższy czas wmawiała mu, że powoli
zdrowieje, jest lepiej, prace nad lekarstwem zbliżają się do końca. Pewnego
dnia oznajmiła mu wieczorem, że następnego dnia powinien stawić się do szpitala
na uzdrowienie. Nie mógł zasnąć z radości i podniecenia. Rano pełna wstrętu do
samej siebie postanowiła iść do pracy na nogach zamiast użyć magii. Już od
czasów przeprowadzki zauważyła, że kiedy pracuje, chodzi, wykonuje jakiś
wysiłek fizyczny albo po prostu ma zajęcie to jest jej lżej. Mniej myśli,
czasem nawet zapomina o tym jakie świństwo robi, znacznie mniej trudności
sprawia jej wtedy wmawianie sobie, że to dobry pomysł. Gula w jej gardle rosła.
Jeszcze nie ma nawet pomysłu co mu dać jako niby tajemny lek. Stworzyć jakiś
eliksir? Walczyła z myślami. Minęła supermarket. Niewiele myśl zawróciła i
weszła do środka. Chwilę chodziła po chłodnym wnętrzu bez żadnego celu. Trafiła
do działu z napojami gazowanymi. Zaświtało. Wzięła puszkę Coli. Wcześniej nigdy
jej nie pił, bo nie lubił mugolskich napojów. Zadowolona, ale coraz mocniej
zażenowana ruszyła do kasy.
Próbowałam dodać wczoraj okrojoną część, ale
internet zacinał mi się niemiłosiernie. Laptop już nie działa... Więc lepsza
jakoś, ale dłuższe oczekiwanie. Przypominam o zasadach z komentarzami i o
możliwości reklamy.:).
Niedługo ukarze się pierwsza reklama :).
Niedługo ukarze się pierwsza reklama :).