piątek, 27 listopada 2015

Miniaturka 2. "Chora miłość". Cz.3

Witajcie! Jak zawsze spóźniona. Wybaczcie, nie mam już wstydu przepraszać za pisanie tego tak późno... Znowu jestem chora i mam czas napisać dla Was część 3. Poznacie chytry plan Hermiony a w komentarzach możecie mnie zjechać za spóźnienie i niesłowność. Nie obrażę się! Obowiązuje nadal zasada z komentarzami. Mam dla Was jednak niespodziankę, która, jak sądzę, powinna coś zrekompensować : do dzisiaj do 23.59 możecie pisać w komentarzach wszystkie swoje zamówienia na miniaturki, wylosuję dwie, które napiszę w tym tygodniu a resztę dodam tutaj w ciągu dwóch najbliższych tygodni, więc czekam na zlecenia! Oprócz tego : jeśli chcecie, żebyśmy zareklamowały nasz blog zapraszamy! Piszcie na nasz gmail lub w komentarzach a dogadamy się i ustalimy szczegóły! No to nie przedłużając zapraszam na część 3, na którą, mam nadzieję, niecierpliwie czekaliście(zepsuł mi się laptop i to ukochany, jestem wściekła!) :
 Hermiona wróciła do pomieszczenia. Młody Malfoy leżał na wersalce i patrzył w sufit.
-Nie za dobrze ci?- uśmiechnęła się.
-Dobrze to byłoby mi z tobą. Za ile kończysz pracę?
-Właściwie już skończyłam. Mogę wracać do domu.-unikała jego wzroku pakując swoje nieliczne rzeczy do torebki.
-Jak wyniki?- podniósł się do pozycji siedzącej. Poczuła gulę w gardle.
-Jesteś chory, fakt. Ale nie nieuleczalnie. Wymyślę coś i wyzdrowiejesz, jasne? Masz być dobrej myśli. Mam cały rok, żeby cię uzdrowić.- czuła się fatalnie kłamiąc, ale wiedziała, że to może być jej jedyna szansa na zatrzymanie go przy sobie. Pisali listy, halo, to co innego niż kontakt twarzą w twarz. Może się okazać, że jeśli powie mu o fałszywej diagnozie to ją zostawi i poszuka innej panny. A na to nie może sobie pozwolić. Za mocno go kocha.
-Albo tylko rok.- mruknął niewyraźnie.
-Oh, zamknij się Malfoy. Zwijamy się.- zagłuszyła wyrzuty sumienia wmawiając sobie, że robi dobrze. Gdyby tak od razu powiedziała mu, że jest zdrowy to byłby szok!
-Dokąd?- dlaczego musi się uśmiechać aż tak ufnie? Nie widzi, że ją to wpędza w jeszcze gorszy nastrój?
-Dokąd chcesz.-wzruszyła ramionami marząc o zakończeniu tej farsy i życiu razem długo i szczęśliwie.
-Do mnie.- puścił jej oczko. Teleportowali się do jego apartamentu.
-Wow, tu jest... wow. Ogromne.- otworzyła usta.
-Wiem o tym doskonale.- uśmiechnął się.- Weź prysznic po ciężkim dyżurze i ruszamy na zakupy. Moja kobieta zasługuje na miliony diamentów. Zwłaszcza, że moje życie zależy dosłownie od niej.- zabolało. Czyli po to z nią jest, tak? Po to, do cholery? Dla życia? Naprawdę myśli, że gdyby nie byli razem to pozwoliłaby mu umrzeć? Z resztą, nieważne. Jak nie będzie go ''leczyć'' to najwyżej się zorientuje, że jest zdrowy. Nic złego mu się nie stanie.
-Jesteś szalony!- udaje rozbawienie, choć pęka jej serce i wie, że prawdopodobnie zależy mu na życiu, ale nie wspólnym tylko własnym.
-To nie ja urwałem się z pracy!- roześmiał się.
-Powiedziałam, że skończyłam dyżur i muszę iść. Nikt nie protestował.- puściła mu oczko po czym weszła do ogromnej łazienki by wykąpać się w wielkiej, marmurowej wannie. Liczyła, że woda zmyje z niej wszystkie winy. Po kąpieli z bąbelkami ponownie założyła swoje ubrania i wróciła do Dracona.
-Nie mam siły cię ciągać po sklepach, więc chyba tyle powinno nas zadowolić.- tajemniczy uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy prowadził ją do kuchni. Były tam róże, świecie, biały obrus i...pizza?!
-Jesteś niemożliwy.-zachichotała całując go mocno.
-Granger, dlaczego ty ze mną jesteś?- wmurowało ją.
-Chciałam zadać to sama pytanie.- odrzekła rezolutnie.
-Nie dlatego, że chcę być zdrowy. Bo za ciebie mógłbym umrzeć. Jestem z tobą, bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Pragnę być z tobą. Na zawsze. Gdybym nie był chory to może bym poczekał, ale teraz widzę, że nie ma na co. Wprowadź się do mnie, mała, proszę.- rozpłakała się. W połowie ze szczęścia a w połowie ze smutku. Jak mogła myśleć, że on chce ją tylko wykorzystać do wyzdrowienia skoro Draco kocha ją tak bezgranicznie? I jak może go okłamywać, wmawiać mu chorobę tylko po to by ''uleczyć'' go w cudowny sposób i zatrzymać przy sobie? Zrobiło jej się niedobrze.
-Czuję dokładnie to samo, gburze.- pocałowała go w policzek.- I licz się z tym, że jutro przenoszę tu wszystkie moje rzeczy!- pogroziła palcem.
-Nie mogę się doczekać.- Draco puścił muzykę i zaprosił Hermionę do zmysłowego, wolnego tańca. Tańczyli długo, ciesząc się sobą oraz ciepłem drugiej połówki. Ugryzł ją w ucho.
-Kocham cię, Granger.
-A ja ciebie, Malfoy.
-Dla takiej chwili jak ta bardzo było zachorować.-pocałował ją namiętnie zanurzając palce w jej rozpuszczone, miękkie włosy. Tańczyli jeszcze długo aż w końcu postanowili położyć się spać. Razem, przytuleni do siebie jakby byli jedną masą rąk, głów i nóg spali spokojnie aż do rana. Kiedy się obudził przemknął cicho do kuchni by wrócić ze śniadaniem do łóżka dla ukochanej. Otworzyła powoli zaspane oczka. Siedział na skraju łóżka z tacką i patrzył na nią z czułością. Zapomniała o swoim planie, kłamstwach, o tym w co on nadal wierzy. Uśmiechnęła się nieśmiało.
-Codziennie będziesz mnie tak budził?
-Kiedy tylko zechcesz, Granger. Ale czasem też chcę dostać coś miłego z rana. Choćby buziaka.- schylił się ku niej po czym ledwo musnął wargami jej ust. Na tacce był omlet, sałatka owocowa i mocna herbata.- Taka jaka lubisz. Pamiętam jak pisałaś od czego zaczynasz dzień.-delikatnie się uśmiechnął kiedy spojrzała na śniadanie. Zjedli razem śmiejąc się i żartując. Czuła się niemal tak jakby wszystko było normalne.
-Co dziś robimy, Malfoy?
-Przeprowadzamy cię do mnie! Ubierz się i na nas pora.
-Naprawdę nie żartowałeś....- wzruszyła się.
-A wolałabyś to? Nie chcesz ze mną mieszkać?
-Żartujesz?! Marzyłam o tym!- rzuciła mu się na szyję. Wstała i szybko pobiegła do łazienki. Kiedy się przebrała i chciała przejść do mycia zębów spojrzała w swoje oczy w lustrze. Sumienie bardzo chciało dać o sobie znać. Zagłuszyła je wmawiając sobie, że to wieści o chorobie sprawiły docenianie życia przez Draco. Po umyciu zębów oraz uczesaniu włosów dołączyła do Draco by wspólnie teleportować się do niej mieszkania. Było małe, składało się z łazienki, garderoby i aneksu kuchennego połączone z salonem. Poza sporą ilością ubrań nie dało się powiedzieć, że w mieszkaniu jest dużo rzeczy. Kilka zdjęć Hermiony samej lub z rodzicami, na ścianach. Parę talerzyków, kubków, szklanek i par sztućców. Drobne kosmetyki, parę bibelotów, głównie pamiątki z podróży.
-Jesteś minimalistką?-miał na sobie czarną koszulkę i jeansy. Wyglądał przeciętnie a mimo to nadal był niesamowicie przystojny.
-Nie. Po prostu nie lubię trzymania rzeczy, które łapią kurz.- wzruszyła ramionami. Zostały im do spakowania rzeczy z łazienki, a potem z garderoby. W łazience pochowali kosmetyki, ręczniki, dziewczyna kazała mu zabrać nawet jej ulubiony, granatowy łazienkowy dywanik. W końcu otworzył drzwi garderoby. Zamarł.
-Granger, robisz sobie jaja? Tu są same książki?!
-I deska do prasowania z żelazkiem, nie zapominaj.- mruknęła znad kartonu.- Czy to źle?
-Nie. Inne babki trzymałyby tu buty! Jesteś absolutnie wyjątkowa!- porwał ją w swoje silne ramiona. Śmiali się i chichotali. Celowo wybrali mugolski sposób, żeby poczuć całą moc przeprowadzki, poza tym, Draco koniecznie chciał obejrzeć wszystkie jej rzeczy. Najbardziej w mieszkaniu spodobał mu się album z ich wszystkimi, wspólnymi zdjęcia, ruchoma fotografia z zakończenia roku przedstawiająca ich w objęciach śmiejących się z jakiegoś żartu oraz, oczywiście, pudełko z listami od niego. W końcu skończyli.
-A meble?- odgarnęła z czoła niesforne pasmo.
-A chcesz je? Masz moje.- wyszczerzył idealnie białe zęby.-Jak bardzo ci zależy to oczywiście możemy je przenieść, ale magicznie, proszę!- zrobił błagalną minę.
-Nie ma problemu. Zbierajmy się. Nic nie jedliśmy od rana.
-Muszę mieć jakąś dietę?- zmartwił się. Kłamstwo ją dobijało, ale wcale nie chciała mówić prawdy. Tak strasznie bała się, że go straci, że całe jej szczęście pęknie jak bańka mydlana. Gdzieś podświadomie już chciała go od siebie emocjonalnie przywiązać, uczuciowo uzależnić. Choć tak już było z miłości nie dostrzegała tego próbując osiągnąć to kłamstwem. Wszystkie te informacje o chorobie po klątwie, zalecenia... To tak potwornie, nieznośnie gryzło, męczyło. Chciałaby móc przestać. Ale zbyt głęboko w to weszła, za bardzo wmówiła sobie, że trzeba iść dalej.
-Nie musisz. Spokojnie, nie rozmawiajmy o tym teraz, ciesz się chwilą.-ucięła temat.
-Racja.-kiwnął głową. Wraz z kartonami teleportowali się do niego. Może z miłości a może ze szczęścia wcale nie czuli głodu. Dopiero wieczorem kiedy wszystko rozpakowali pozwolili sobie zamówić chińszczyznę by zjeść ją razem śmiejąc się. Jedynie na kilka minut przed zaśnięceim Hermionie wróciły wyrzuty. Zagłuszył je buziak od Draco.
Minęło pół roku. Każdego dnia zasypiali i budzili się obok siebie, kochali się co noc, gotowali wspólne obiady i kolacje, chodzili na zakupy, jeździli na wycieczki, całowali się, chodzili na długie spacery trzymając się za rękę. Były tylko dwie rzeczy, które mąciły w ich idealnym świecie : dla Draco choroba a dla Hermiony jej oszustwo. Cały czas udawała, że szuka leków, bada go i leczy. W końcu postanowiła zakończyć farsę. Miała dość widoku na zmartwienia ukochanego. Dłuższy czas wmawiała mu, że powoli zdrowieje, jest lepiej, prace nad lekarstwem zbliżają się do końca. Pewnego dnia oznajmiła mu wieczorem, że następnego dnia powinien stawić się do szpitala na uzdrowienie. Nie mógł zasnąć z radości i podniecenia. Rano pełna wstrętu do samej siebie postanowiła iść do pracy na nogach zamiast użyć magii. Już od czasów przeprowadzki zauważyła, że kiedy pracuje, chodzi, wykonuje jakiś wysiłek fizyczny albo po prostu ma zajęcie to jest jej lżej. Mniej myśli, czasem nawet zapomina o tym jakie świństwo robi, znacznie mniej trudności sprawia jej wtedy wmawianie sobie, że to dobry pomysł. Gula w jej gardle rosła. Jeszcze nie ma nawet pomysłu co mu dać jako niby tajemny lek. Stworzyć jakiś eliksir? Walczyła z myślami. Minęła supermarket. Niewiele myśl zawróciła i weszła do środka. Chwilę chodziła po chłodnym wnętrzu bez żadnego celu. Trafiła do działu z napojami gazowanymi. Zaświtało. Wzięła puszkę Coli. Wcześniej nigdy jej nie pił, bo nie lubił mugolskich napojów. Zadowolona, ale coraz mocniej zażenowana ruszyła do kasy.

 Próbowałam dodać wczoraj okrojoną część, ale internet zacinał mi się niemiłosiernie. Laptop już nie działa... Więc lepsza jakoś, ale dłuższe oczekiwanie. Przypominam o zasadach z  komentarzami i o możliwości reklamy.:).
Niedługo ukarze się pierwsza reklama :).

poniedziałek, 2 listopada 2015

Miniaturka 2. "Chora miłość". Cz.2

 Wedle obietnicy jest! Druga część ''Chorej miłości.''! Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo piszę ją podczas choroby. Będzie dłuższa od poprzedniej. Zapraszam do komentowania i wprowadzamy w życie system : Jeden komentarz u nas-dwa komentarze na Twoim blogu! Już dziś odkomentuję wszystkim zaległym! Jestem ciekawa też co powiedzielibyście na miniaturkę o Lunie i Nevillu. Jesteście chętni? Jeśli tak to dajcie znać :)! Miłej lektury.:)
PS Ta część i poprzednia to tylko moja praca, więc jeśli jest źle to nie wina Vipery.:D
     Wyszli z gabinetu doktora Wilsona. Szli niepojętą plątaniną korytarzy. W końcu Azjata zatrzymał się przed jakimś pokojem i zapukał trzy razy. Malfoy miał ręce schowane w kieszeniach czarnego garnituru. Nie chciał okazać się mięczakiem. Może i został mu rok życia, ale chce przeżyć go jak bohater a nie menda. Drzwi otworzyła młoda kobieta. Draconowi opadła szczęka. Granger...
-Hej... O matko.- zasłoniła dłonią otwarte ze zdziwienia usta.- Draco?
-Hermiona?- szybkim gestem przeczesał włosy.
-Znacie się?- zdezorientowany towarzysz chorego patrzył to na mężczyznę to na koleżankę z pracy. Pierwsza odezwała się szatynka.
-Tak.- kiwnęła głową.- Czasy szkoły.- uśmiechnęła się krzywo. O tak, doskonale pamiętał. Zaraz po wojnie zbliżyli się do siebie. Po bitwie. Utrzymywali swój... Hmm... Związek? Tak, to chyba to, w tajemnicy. Nie chcieli by ktoś wiedział. Ona zmuszona do spotykania się z Ronem a on zepchnięty na margines. Chodzili na spacery, zwierzali się sobie, wiedzieli o sobie wszystko. Pocałował ją tylko raz. W dzień przed zakończeniem roku. Tak jakby czuli, że kończy się ich przyjaźń. Wtedy też się kochali. Było im cudownie. Najpiękniejsza noc ich życia. Wyznali sobie miłość, choć byli pewni, że nie mają szans. Obiecali sobie, że gdy będę mieli po 20 lat i każde z nich już ułoży sobie wszystko w sobie i w środowisku to spotkają się i spróbują jeszcze raz. Mieli też pisać do siebie listy raz na miesiąc ustalonego dnia. Pisali. Dziś był ten dzień kiedy powinni wysłać kolejny. Nie zdążyli. Spotkali się tu.
-Więc, Hermiono, pan Malfoy jest chory.
-Wejdźcie.- odsunęła się lekko od framugi i zaprosiła ich gestem do środka. Weszli do białego pomieszczenia. Była tam wersalka obita szarym materiałem, leżał na niej zwinięty w kulkę koc w zeberkę oraz kilka białych poduszek. Nad wersalką było okno z parapetem niemal niewidocznym spod stosów książek.
-Przepraszam, miałam wczoraj zmianę na popołudnie, ale potem była niespodziewana operacja i zostałam do pierwszej w szpitalu. Dzisiaj zmianę zaczynam na 7. Nie opłacało mi się wracać.- wyjaśniła bardziej Draco niż sobie. W pokoju stała jeszcze lodówka sięgająca ledwo do pasa, biały stoliczek i  dwa metalowe, beżowe taborety. Na lodóweczce ktoś zamontował blat, obok była półka ze zlewem, nad nim wisiała szafka, pewnie na jakieś kubki czy talerzyki. W rogu klitki stał srebrny, metalowy kosz otwierany przez nadepnięcie na stopkę.
-Siadajcie. Może zrobię herbaty.
-Nie trzeba, kochana!-Wilson chyba wcale nie czuł tej niezręczności panującej między dawnymi kochankami.- Panna Granger jest wybitną lekarką od ciężkich klątw i przypadków. A pan Malfoy- kiwnął głową na trupiobladego chłopaka- Ma niezwykle rzadką chorobę poklątkową.- dziewczyna stała do nich przodem, miała za sobą blat. Kiedy usłyszała diagnozę zrobiło jej się słabo, oczy zaszły jej czernią. Ręce wysunęła do tyłu i oparła się o blat.
-Ej, Granger, wszystko ok?- blondyn wstał z taboretu gotowy złapać ją, gdyby zasłabła.
-Ile?-to pytanie powtarzało się tego dnia już po raz któryś. Nie interesowała ją teraz jego troska. To on był najważniejszy.
-Wstępnie rok.- z największym trudem powstrzymała się od płaczu. Przypomniała sobie najpiękniejszy rok jej życia- rok ich przyjaźni. Sekrety, tajemnice i ukryte spotkania pełne uścisków, rozmów, wspólnego gotowania, czytania książek. To jak kibicowała mu na meczach, to jak wyznał jej miłość, pocałował, jak się kochali... Postanowienia, listy, stały kontakt. Mieli po dwadzieścia lat. Właśnie w tym roku mieli się spotkać. W dzisiejszym liście chciała spytać czy pamięta co sobie obiecali. Była niemal pewna, że pamięta, ale co z tego? Nie jest im dane. Rok. Mogą przeżyć jeszcze tylko jeden piękny rok i straci go na zawsze. Niczego nie żałowała w tej chwili jak tego, że dwa lata temu zdecydowali się rozstać i ułożyć sobie życie osobno by potem układać je razem. Spojrzała w oczy ukochanego. Wiedziała. Była pewna. On czuje do niej to samo, ma te same myśli.- Oczywiście, kochana, jesteś absolutnie niezastąpiona i mam pewność, że z Twoją pomocą i opieką pan Malfoy przeżyje minimum dziesięć lat. A teraz, jak wiesz, nie jestem tu potrzebny, ty dalej prowadzisz pacjenta. Muszę wracać do siebie, daj znać jak coś ustalisz, dobrze?- wstał. Podał im ręce- Będzie dobrze!- rzucił jeszcze dziarsko po czym zamknął drzwi. Patrzyli na siebie w milczeniu by po chwili otępienia rzucić się ku sobie i zatopić w namiętnym pocałunku.
-Cholera, mała, tęskniłem.- powiedział kiedy oderwali się od siebie. Zachowywał się zupełnie tak jakby miał przed sobą wieczność.
-Dwa lata minęły, wiesz?
-Wiem.-przytaknął.- Jak widać było nam przeznaczone się spotkać szybciej niż ustalaliśmy w listach, wiesz?
-Widzę, kochany. Ale... czy to musiały być akurat takie okoliczności? Co ja mam z tobą zrobić? Zrobię dosłownie wszystko by cię uleczyć! Wszystko!
-Dasz radę.- upewnił bardziej siebie niż ją.- Napijemy się kawy i pogadamy?
-Jesteś aż za spokojny.
-Bo wszystko czego potrzebuję stoi przede mną.- poczuła się od nowa tak kochana jak dawniej. Zrobiła im po kubku gorącej kawy, podała mu i usiadła.
-Jak wiesz : pracuję nad ciężkimi przypadkami, ale nie chorób śmiertelnych tylko raczej źle rzuconych zaklęć lub paskudnych klątw. Dziś w nocy usuwałam macki dwóm szalonym handlarkom z Pokątnej, które się pokłóciły i ostro poużywały jedna na drugiej!- parsknął ze śmiechem.- Znasz moją historię, skończyłam kurs w Paryżu, odnalazłam rodziców, ale mam swoją kawalerkę, nie mieszkam z nimi. Zostałam rok temu magomedykiem. Nie miałam nikogo. Ani jednej randki. Pierwszy i jedyny kochanek. Z Ronem rozstałam się zaraz po szkole.
-Dostałem robotę zaraz po studiach. Mój ojciec nawet ze mną nie gada. Z mamą mam świetny kontakt. Zero kobiet i randek. Mam duże, ale nieznośnie puste mieszkanie. Pierwsza i jedyna kochanka.- uśmiechnął się.- Przeczytałem o chorobie w gazecie, chciałem sprawdzić, zbadać się no i proszę. Okazało się, że jestem chory. Pięknie, prawda? Ledwo cię odnalazłem a już niedługo będę tylko kupą prochu!
-Nie mów tak!- wstała krzycząc.- Nie mów! Wyzdrowiejesz, jasne? Zadbam o to! Zawalczę choćby całą sobą! Nie pozwolę ci umrzeć!- zarumieniła się zdając sobie sprawę z wagi tego wybuchu. Pokazała, że go... kocha. Tak, właśnie, kocha.
-Kocham cię.- też wstał, podszedł i mocno ją do siebie przytulił. Najmocniej jak potrafił. Nie panowała już nad emocjami. Płakała wtulona w jego bezpieczne ramiona.-Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. Będę żył, jasne? Dla ciebie.-pocałował ją w czoło.- Dużo mieliście chorych na to co ja?
-Kilku. Jedno odcięliśmy rękę, drugi oślepł na jedno oko, jeden był bezpłodny a kolejny miał po tym tylko wrzody żołądka.
-Jestem najcięższym przypadkiem?!
-I jedynym śmiertelnym, nie wiem czy oberwałeś. Zrobię ci jeszcze raz badania krwi to odgadnę jak cię leczyć. Zgadasz się? W takim przypadku każdy dzień jest ważny.
-Nawet nie pytaj tylko badaj.- powtórzyła to co wcześniej robił szalony doktor po czym zostawiła szkolną miłość w pomieszczeniu i poszła zbadać krew. Badała ją wiele razy, nawet z panną Lemon. Ale za każdym razem wychodziło to samo. Draco był zdrowy! Nie powiedziała nikomu do kogo należy próbka. Nie miała zamiaru mówić mu o błędzie przy wcześniejszej analizie. W jej głowie zaświtał chytry plan....
 I jak Wam się podoba? :). To koniec drugiej części, ale nie koniec całej miniaturki, do końca tygodnia będzie trzecia część, serdecznie zapraszam :).
Eleonora.