środa, 12 sierpnia 2015

7. "Romanow- zawsze pyskata skarbnica... wszystkiego?" – Ignis aurum probat

     To jeden z tych rozdziałów, gdzie bliżej poznajemy opis uczuć nie Draco czy Hermiony, a... Blaisa! Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)!
Miłej lektury.

     Siedział przy niej całą noc. Nie wiedział czemu, ale nie mógł od niej odejść. Miał niejasne przeczucie, że może go potrzebować. Rozsądek jednak podpowiadał mu, że Fenixa nie potrzebuje nikogo. Była niezwykle silną psychicznie dziewczyną, jedną z silniejszych jakie kiedykolwiek miał zaszczyt spotkać. Mimo to, gdy podtrzymywał ją w gabinecie McGonall, wydawała mu się krucha jak porcelanowa laleczka. Miał ochotę zamknąć ją w swoim uścisku i chronić przed każdym złem tego pieprzonego świata. A teraz, siedział przy niej niewyspany i obolały. Przy całkiem obcej dziewczynie, która miała zostać za kilka lat jego żoną. Powinien mieć na nią wywalone. Leżeć na łóżku i odpoczywać lub flirtować z jakąś dobrą laską. A nie cierpieć i poświęcać się, żeby w razie czego, nie wiadomo nawet czego, jej pomóc. Nie wiedział dlaczego i po co to robi. Zawsze unikał szpitali czy klinik, tym bardziej nie chciał tu być, skoro Pansy leżała na końcu sali. Tym razem razem jednak nie czuł się niezręcznie, a raczej na swoim miejscu. Parawan odgradzający Parkinson od reszty był jak biały żagiel daleko na horyzoncie. Liczyło się to czy Fen nie będzie go potrzebować. Znużony przymknął powieki.
- Blaise? - natychmiast otworzył oczy, słysząc cichy, obolały głos. Miała na wpół otwarte oczy, ale jej skóra w dalszym ciągu przypominała czoła porcelanowych laleczek.
- W końcu się obudziłaś, śpiąca królewno? - uśmiechnął się krzywo i przesiadł się z krzesła na łóżko.
- Długo spałam? - spytała.
- Byłaś nieprzytomna całe wczorajsze popołudnie i noc, księżniczko. - delikatnie wysunął dłoń, ale szybko się zreflektował, że sam nie wie po co, więc ją cofnął.
- O nie, dużo mnie ominęło? - rozmasowała zamknięte powieki kostkami dłoni.
- Oprócz histerii twojej  matki i przysporzenia Granger, Smokowi, McDawnoNiePrzelecianej i całej starszyźnie, kłopotów, to nic ciekawego. - tym razem jego uśmiech był bardziej pocieszający.
- McDawnoNiePrzeleciana? Serio? - zachichotała słabo.
- Zazdrościsz mi, bo ja to wymyśliłem, a nie ty. - powiedział.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj, może ktoś w to uwierzy. - zlustrowała uważnie jego zmęczoną twarz. Zmarszczyła brwi. - Ile tu siedziałeś?
- Tak, jakby... całą noc. - odparł lekko... zawstydzony?
- Powinieneś odpoczywać! A nie, że bezsensownie siedzisz przy mnie! Byłam nieprzytomna, halo, nie ciężko chora, to niedorzeczne! - Blaise pokazał jej język. Zrozumiała, że nie porozmawiają poważnie na ten temat. - Mówiłeś coś o histerii mojej matki? - spytała nagle.
- Tak, prawie poszła w twoje ślady. - przytaknął.
- Zawsze była dobrą aktorką. - prychnęła z pogardą, przesuwając się na skraj łóżka, tak aby chłopak miał więcej miejsca. Zabini w tym samym czasie nakrył ją kołdrą, aż po ucho. Zdziwiła go czułość z jaką wykonywał tę czynność. Nigdy nie był taki w stosunku do innych dziewczyn.
- Czemu tak sądzisz? Zdawała się być naprawdę przejęta. - nie chciał, żeby skomentowała jego troskę.
- Daj spokój, Blaise. Ona mnie nie kocha, bo się wybiłam po za ramy naszej "cudownej" rodzinki. - palcami wykonała cudzysłów w powietrzu, tym samym uwalniając ręce spod pościeli.
- Co masz na myśli? - zainteresował się. Dziewczyna westchnęła ciężko.
- W mojej rodzinie każda osoba ma określone "miejsce". Mój brat Sergiej jest tym trzymającym się kurczowo zasad, Leon sportowcem. Ja natomiast miałam być grzeczną panienką zaopatrzoną w książki. - gniew ustępował miejsca na smutek.
- A Arina? - wtrącił zaciekawiony.
- Arina miała być Alchemiczką Rodziny. Pamiętam minę taty, jak się okazało, że Ar nie jest w stanie opanować podstaw alchemii. Miałam pięć lat, gdy to wyszło. Siedziałam na ławce w ogrodzie, gdy ich zobaczyłam. Tata denerwował się na nią, że nie potrafi wykonać tak prostego zadania i odszedł na chwilę. Podeszłam do Ariny i pokazałam jej jak to ma zrobić. Potem przyszedł tata. Zapytał, kto to zrobił. Rina, krzyknęła, że ja. Chciała na mnie naskarżyć, żebym dostała szlaban. Wtedy ojciec zażąda, bym to powtórzyła. Był strasznie niezadowolony, że to nie Arina ma ten "talent". Zaczęto mnie trenować. Moje rodzeństwo mi strasznie dokuczało. Zwłaszcza Arina i Leon. Bronił mnie tylko Ivan. On również się wyłamał poza określone przez naszych rodziców ramy. Miał być artystą, ale on stał się dowcipnisiem i casanovą. Kochał mnie najbardziej w świecie, tak jak ja jego. - zamilkła, a Blaise jakby odruchowo uścisnął jej dłoń.
- Czekaj, czemu o Ivanie, mówisz w czasie przyszłym? - zapytał zdziwiony. Fenixa zamknęła oczy.
- Gdy uciekaliśmy z... domu Voldemorta... gonili nas Śmierciożercy... Chcieli nas zabić... Jeden wycelował we mnie i rzucił Avadę...  A Ivan mnie odepchnął...- głos jej się załamał, a po policzkach zaczęły spływać strumienie łez. Chłopak starł je kciukiem i niewiele myśląc przyciągnął ją do siebie. Fenixa wtuliła się w jego pierś, szlochając. Było widać, że żałobę nosiła tylko w sercu i, że nigdy nie wypłakiwała sobie oczu. Dusiła w sobie wszelkie uczucia. Pogłaskał ją po głowie i pocałował delikatnie w policzek.
- Nie płacz, księżniczko. Wiem, że to boli, ale musisz być silna. - czuł się nagle silny jak nigdy dotąd. Wynikało to z tego, że musiał udźwignąć cały ciężar rozpaczy Fen.
- Ale... Ja już, nie mam siły... - wyszlochała. Płakała przez 15 minut, aż zabrakło jej łez. Po prostu leżała, przytulona do narzeczonego i starała się nie przypominać wyrazu twarzy Iva, gdy trafił go zielony promień zaklęcia. Cała braterska miłość jaką ją darzył widniała w jego oczach w kolorze syropu klonowego. Nigdy nie zapomniała tego widoku, była również pewna, że nie zapomni, że będzie on ją prześladował do końca życia. - Przepraszam. - powiedziała nagle, oduswając się od Blaisa i widząc stan koszuli chłopaka. Z jej oczu mógł czytać jak z otwartej, doskonale mu znanej księgi. Widniało w nich poczucie winy. Ale nie za koszulę. Obwiniała się o śmierć Ivana.
- Głupia jesteś, że przepraszasz i że winisz samą siebie o śmierć Ivana. - zrobiła wielkie oczy.
- Skąd... - chłopak zaśmiał się lekko.
- Mogę w twoich oczach czytać jak w otwartej księdze. Swoją drogą, masz niezwykle piękne oczy.
- Za jakie grzechy? - jęknęła.
- Nie będę ci wymieniać, bo może to potrwać kilka miesięcy. - odparł. Fenixa zachichotała.
- Czasem potrafisz być zabawny. - doceniała w nim to, że nawet najcięższe tematy po chwili stawały się lżejsze, bo on je takimi czynił w swój naturalny, niewymuszony sposób.
-Wiem. - jego uśmiechy sprawiały, że robiło jej się przyjemnie ciepło. Zastanowił się nagle, między nimi zapadła cisza. - Fenixa, a mogłabyś mnie uczyć alchemii? - powiedział trochę niepewnym tonem.
- Alchemii? Po co? - zdziwiła się.
- Będziemy małżeństwem, nie? - wzruszył ramionami. - Chcę wiedzieć jak najwięcej o tobie i tym, co z tobą związane. - powiedział to jakby była całkiem oczywista i najbardziej naturalna rzecz na całym świecie.
- No... - zastanowiła się. - Mogę spróbować. Ale tylko teorię. - zastrzegła. - Do praktyki musiałbyś być alchemikiem. - odparła.
- Dobra. - przytaknął. - A pokażesz mi tą praktykę? - dziewczyna skinęła głową. Chwyciła za różdżkę leżącą na szpitalnej szafce i po szklankę stojącą obok. To ostatnie przetransmutowała na mały nożyk z diamentowym ostrzem oraz jakąś inskrypcją na klindze. Bez zastanowienia nacięła sobie wewnętrzną stronę lewej dłoni. Syknął zdziwiony jej stanowczością. Poczuł, że trochę, minimalnie
się o nią martwi. Na pościeli narysowała okrąg a w nim dziwny symbol. Na każdym ramieniu okręgu dorysowała skomplikowane znaki. Robiła to z zadziwiającą łatwością. Położyła różdżkę na odwodzie okręgu, a na środku swoją bransoletkę.
- Sic rem cognoscere fortitudo, torquetur.* - mruknęła i przyłożyła dłonie po obydwóch stronach magicznego patyka. Buchnęła z niego niebiesko-srebrna błyskawica,  która przebiegła przez całe ślady krwi, narysowane przez Fenixe, aż dotarła do bransoletki, która ją wchłonęła i po chwili wybuchnęła oślepiającym światłem. Gdy blask zniknął, zamiast bransoletki leżał tam maleńki konik na biegunach.
- Wow. - skomentował. - Nie żal ci tej błyskotki? - spytał ,jakby to było w tamtym momencie najważniejsze. Przewróciła oczami.
- Patrz. To jest Krąg Transmutacyjny. - wskazała palcem na krwawy okrąg. - To co przed chwilą zobaczyłeś, to była transmutacja alchemiczna. Ma ona trzy etapy. Poznanie, dekonstrukcje i ponowną syntezę. Poznanie polega na tym, że przedmiot, który transmutujemy musimy znać. Przede wszystkim kształt i dwa najważniejsze materiały, z których został on stworzony. Dekonstrukcja polega na rozszczepieniu materii na mikro atomy oraz utrzymanie ich w kręgu. Ponowna synteza złącza je, tworząc inny przedmiot. A poza tym  bransoletka to prezent od matki, noszony dla świętego spokoju. Nie żal mi, spokojnie.
- I to umiałaś zrobić w wieku pięciu lat?! - wykrzyknął zdumiony, ignorując odpowiedź na zadane wcześniej przez siebie pytanie.
- To proste dla alchemika. Z tobą będzie ciężej. - uśmiechnęła się ciepło, gdy podeszła do nich Piguła. Na szczęście czarami szybko usunęła krew z pościeli.
- Panna Romanow! Obudziła się już pani, jak dobrze! - spojrzała zdegustowana na chłopaka. - Panie Zabini co pan robi w tym łóżku?! 
- Pani Pomfrey, spokojnie ja czekam z takimi rzeczami do ślubu. - odpowiedział. Kobieta prychnęła, ale ubłagana dała pozwolenie na opuszczenie Skrzydła przez Fenixę, choć tylko na śniadanie. Razem z Blaisem wyszli z Skrzydła Szpitalnego ramię w ramię, żartując i śmiejąc się w najlepsze.                 
     Hermiona wróciła do pokoju i po prostu zasnęła. W ubraniach, bez prysznica. Po co było jej to wszystko? Czuła się nikim a omdlenie Fenixy stało się tylko kolejnym zmartwieniem, od którego ucieczką był sen. Granger rano nie miała nawet siły, by wstać. Dyrektorka podobno ogłosiła na kolacji, że zdarzyła się tragedia i jedyna ofiara, uczennica została ciężko pobita, a każdy kto, coś wiedział w tym temacie niezwłocznie miał się stawić w dyrektorskim gabinecie. Gryfonka nawet nie była pewna czy ktoś się zgłosił. Na samą myśl o tym, że tym razem będzie ''przesłuchiwana'' przez innych uczniów, robiło jej się słabo. Ona oraz Dracon mieli możliwość jednego dnia wolnego, ale to tylko dołożyłoby im zaległości i podsyciło plotki. Otworzyła oczy, po czym rozchyliła kotary łóżka. Rudowłosa jeszcze spała. Hermiona szybko wbiegła do łazienki. Rozebrała się a kiedy brała prysznic jej ubraniami zajmowało się zaklęcie prasujące. Wytarła siebie i mokre włosy, ubrała się, umyła zęby, zrobiła sobie kitkę. Wymknęła się z łazienki, zapakowała torbę i ruszyła na śniadanie, żeby być jak najwcześniej i uniknąć durnych pytań. Ashton już tam był. Czekał pod drzwiami. Miał zamiar stać tu tak długo aż ona nie przyjdzie, ale miał to szczęście, że już po chwili wyszła zza zakrętu.
- Panno Granger.- zawołał. Zrobiło jej się zimno, ale grzecznie spytała :
- Słucham? - choć nie wiedziała, że czekał to nie czuła się najlepiej z tym, że rozmawiają poza klasą.
- Wiem, że przeżyła pani traumę w związku z ostatnią tragedią. - zaczął nienaturalnie łagodnie.
- Pansy ma największą traumę. Ja jestem tylko w szoku. - syknęła w odpowiedzi.
- Pewnie jesteś zmęczona, prawda? - ciągnął dalej.
- Jak szybko przeszliśmy na ''ty''. - zdenerwowała się.
- Pomińmy formalności. W obliczu zagrożenia powinniśmy się jednoczyć. - rozłożył dłonie w wystudiowanym, przyjaznym geście.
- Zabawne. Przypomnieć panu drugą bitwę o Hogwart? - uniosła lewą brew. - Późno nastąpiło pańskie zjednoczenie z nami. - nerwowo poprawiła torbę.
- Ale jednak przejrzałem na oczy i od tej pory nic się nie zmieniło. -uśmiechnął się. Rozmowie od dłuższego czasu przysłuchiwał się Draco, który nie mógł spać, więc w celu uniknięcia durnych pytań wcześniej pojawił się przed Wielką Salą. Teraz stał za zakrętem.
- To wspaniale. Moje podejście również się nie zmieniło, a teraz jeśli pan pozwoli mam zamiar coś zjeść. - fuknęła.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - naciskał.
- I nie mam zamiaru. Pan swego czasu dzielił ludzi na lepszych i gorszych. A ja dzielę na ludzi i Śmierciożerców. Z tymi drugimi nie rozmawiam! - wybuchnął serdecznym śmiechem a Dracon musiał się mocno powstrzymać, żeby nie pójść w ślady brata. Starszy Malfoy śmiał się, żeby ułaskawić Granger oraz, żeby powstrzymać gniew. Młodszy z riposty Gryfonki.
- Żegnam. - ominęła go zręcznie, po czym weszła do ogromnej jadalni.
- Panno Granger! - wszedł za nią.
- Co znowu? - wycedziła zirytowana.
- Pytałem i chcę usłyszeć odpowiedź. - puścił jej oczko.
-Nie jestem zmęczona. Lepiej? - westchnęła zrezygnowana.
- A ja mam inne zdanie. - dalej próbował.
- A mnie ono nie obchodzi. - uśmiechnęła się siadając do stołu.
- Zadziorna. - ponowny śmiech. - Spokojnie, ludzie się zmieniają, świat się zmienia! Rozumiem te nastroje,to pewnie zmęczenie !- klepnął ją lekko po przyjacielsku w ramię i odszedł, rzucając jakby od niechcenia. - Porozmawiamy kiedy będziesz w lepszym nastroju! - skierował do pustego stołu nauczycieli. Jego młodszy brat wszedł do Wielkiej Sali, ale zamiast usiąść przy stole swojego domu podszedł do Hermiony. Czy wszyscy Malfoyowie powariowali?! przeszło jej przez głowę.
- Chcesz czegoś?-spytała, nie patrząc na niego.
- Ostrzec cię. - powiedział do jej pleców.
- Jestem duża i sobie poradzę sama. - nałożyła sobie owsianki.
- Ashton wcale nie jest taki milutki jak się wydaje. - ostrzegł.
- Znam się na ludziach, naprawdę. - nalała sobie herbaty.
- I dlatego jesteś z rudym? - zakpił, psując tym samym powagę wcześniejszych zdań.
- Spieprzaj.-nie wytrzymała i uderzyła pięścią w stół.
- Jak sobie chcesz! Tylko, żeby nie było, że nie ostrzegałem! - odszedł lekko obrażony. Poczuła, że traci apetyt. Miała nawet odejść od stołu, ale wtedy przysiadł się do niej Nevill.
- Hej. - rzucił.
- Cześć. - upiła łyk gorzkiej herbaty.
- Słyszałem co się stało. No, wszyscy słyszeli... - Hermiona już otwierała usta, żeby mu przerwać, ale nie pozwolił jej na to. - Nie mam zamiaru o nic pytać, naprawdę. Możesz mi uwierzyć. A teraz lepiej coś zjedz, bo jesteś strasznie blada. - uśmiechnął się ciepło a ona miała ochotę go przytulić z wdzięczności. Wzięła suchego tosta i nałożyła na niego sporo masła by potem przykryć go plastrami bekonu. - Coś ciekawego działo się w szkole?
- Tak ,mhm... Test z zaklęć. - jadł jajecznicę ze szczypiorkiem.
- O matko! Będę musiała to nadrobić! - jęknęła.
- Nic trudnego, bardziej skomplikowanych już używaliśmy. - puścił jej oczko.
- Czyli nie ma co się bać? - zażartowała.
- Nie ma,spokojnie. - rozmawiali jeszcze jakiś czas. Kiedy akurat wybuchnęli śmiechem z żartu Nevilla do WS weszła Luna.
- Lovegood, uważaj, bo twój chłopak chyba za bardzo polubił Granger! - krzyknął jak zawsze złośliwy Draco. Hermiona zrobiła się czerwona. Blondynka niczym wróżka podeszła do ich stołu i powiedziała :
-Olejcie go. Widać, że jakiś złydzieńkołapek go dziś dziś ugryzł. - Gryfonka pokręciła głową z dezaprobatą, ale Nevill pocałował swoją ukochaną. Dokończyli śniadanie i wyszli zanim tłum rządnych sensacji uczniów napłynął, żeby coś zjeść. Udali się na lekcje. Dzień minął szybko. Przerwy Hermiona spędzała z Nevillem i Luną. Na chwilę odetchnęła. Nevill wiedział co mówić, żeby nie wkraczać na bolesne tematy, znał ją. Luna była miła, spokojna. Dała przyjaciółce swoją czekoladową żabę. Jedynym o czym  panna Granger nie potrafiła zapomnieć ani na moment była Fenixa. Biedna Romanow leżała w Skrzydle Szpitalnym, a ona nawet nie miała kiedy do niej zajrzeć. Poczuła się winna.W trakcie przerwy obiadowej zamiast coś zjeść poszła zobaczyć się z Litwinką. Weszła do sali pełnej łóżek, ale zamiast szukać rudowłosej spojrzała na ... Malfoya?! Właśnie wychodził z pomieszczenia.
- Malfoy! - zawołała stojąc za jakimś parawanem.
- Ciszej,Granger. - uśmiechnął się. Chwila! Uśmiech? U Draco? Do niej?!
- Co tu robisz? - spiorunowała go wzrokiem.
- Wyjdźmy stąd i pogadamy. - kiwnęła głową. Stanęli przed drzwiami.
- Więc? - naciskała.
- Ty się tak nagle mną nie interesuj. Sprawdzałem czy Pansy się obudziła. - na moment szatynka poczuła nadzieję. -  Ale nie. - miał smutne oczy. - A ty co tu robisz? 
- Odwiedzam Fen.
- To odwiedź ją jak coś zjesz, bo kiedy znowu zemdlejesz niekoniecznie będę obok. - zakpił.
- Oh, Draco, mój bohaterze! Ostrzegasz mnie,wybierasz mi przyjaciół,przychodzisz z pomocą! Gdzie twój order?! Dlaczego nie na tej mężnej piersi?! - chociaż z trudem powstrzymał się od wybuchu ze śmiechu powiedział tylko :
- Poczucie humoru się ciebie trzyma, Granger. No a teraz ładnie zmiataj coś zjeść. - machnął ręką, jakby była mała dziewczynką, którą trzeba do czegoś zachęcić.
- Nie rządź mną. - obróciła się na pięcie obrażona zabawnie zarzucając kitką. Szedł w sporej odległości za nią, ale widział, że udała się do WS. Obydwoje w końcu trafili na obiad i zabrali się do jedzenia. Po skończonym posiłku znowu wrócili na lekcje i dopiero około szesnastej Hermiona poszła do Fenixy. Przywitała się z przyjaciółką i opowiedziała jej o zachowaniu obydwu Malfoyów.
- Herm, nie przejmuj się. U Malfoy'ów popieprzenie psychiczne jest genetyczne. - stwierdziła.
- Mam wrażenie,że Ash mnie... podrywa? No jak to nazwać kiedy dorosły facet,w dodatku nauczyciel jest tak mną zainteresowany?! - poczuła się niezręcznie.
- Hmm, molestowanie i napastowanie z elementami fragmentów niskobudżetowej komedii romantycznej? - uśmiechnęła się krzywo, podsuwając propozycję.
- Aleś ty zabawna! Muszę cię o coś spytać w związku z wczorajszym dniem. - zaczęła trochę nieśmiało, bo nie chciała poruszać bolesnego dla przyjaciółki tematu.
- Pytaj. - zachęciła.
- Mówiłaś, że ktoś chce stworzyć Kamień. Czy Pansy jest mu do tego potrzebna? - Gryfonka była blada.
- Kochanie, to tylko teoria. - uspokoiła ją Fen. - Nie sądzę, to zbyt mało prawdopodobne, zwłaszcza, że, na szczęście, to dopiero jedna dziewczyna. - mówiła prawdę, co więcej, brzmiało to sensownie. Tym bardziej była zdziwiona, że dzień wcześniej tak uwierzyła w swoją teorię, że aż zemdlała. No, nie ma tego złego... Poznała troskliwe oblicze Blaisa, śniadanie jedli tak późno, że już prawie nikogo nie była, nikt, więc się na nich nie gapił i mogli się powygłupiać, nie musiała siedzieć na lekcjach... Wszystko ma swoje plusy. Teraz jednak postanowiła się na tym nie rozwodzić i wrócić do tematu.
- Wróćmy do Malfoyów, kochana, widzę, że coś cię dręczy. - pogładziła dłoń przyjaciółki.
- Ashton to jedno, ale Draco? Chyba jego celem nagle stało się udawanie bohatera... Nowy sposób bycia złośliwym gnojkiem!
- Może i jest złośliwym gnojkiem, ale nie ostrzegałby cię na darmo, Hermiono. Aż takim padalcem nie jest! - była pewna swojego zdania. 
- Czepia się Rona niesłusznie. A Ashton... poradzę sobie sama. Wydaje się miły. Malfoy junior niech lepiej zajmie się Astorią! - Hermiona prychnęła, czując rosnącą irytację.
- Ale z tego co wiem, to Draco cię znalazł a nie Ron. - przypomniała.- A w sprawie Ashtona, to kluczowym słowem jest "wydaje się", uwierz. - zapewniła.
- Bo ten dupek zna chyba wszystkie tajne miejsca gdzie można uprawiać seks,wiesz? W końcu gdzieś musi to robić. Dlatego wiedział, gdzie mnie szukać! - zastanowiła się. - Ale ten drugi to w sumie, no zobacz, troszczy się, interesuje. Chyba dzisiaj z nim w końcu pogadam skoro taki jest niezrażony! Ha, zrobię tej fretce na złość! - ucieszyła się, że jednocześnie porozmawia z Ashtonem, dzięki czemu on da jej spokój i jeszcze odegra się na Draco za jego przytyki.
- Herm tylko się na niego nie drzyj. I jak możesz to nie wypominaj mu całego życia. On potrzebuje pomocy. - Fenixa nie chciała, żeby jej przyjaciółka jeszcze pogorszyła stan Draco.
- O kim ty mówisz? - zdziwiła się się Gryfonka.
- O Draco, a o kim? - teraz to Ślizgonka poczuła się skonfundowana.
- Miałam na myśli rozmowę z Ashtonem... A Dracon i pomoc? Niby jaka? Niech idzie do tej swojej laleczki, zrobi mu to co on zechce i po pomocy. Phi! - tupnęła, wstając.
- HERMIONA! - krzyknęła. - On ma depresje, kretynko! I weź przestań tak gadać. Zazdrosna jesteś o Greengrass, czy jak? A do Ashtona, nie idź bez obstawy, jasne?
- On ma depresje?! ON?! A jak zabijał to jej nie miał?! Jak torturował też nie?! Był gnojem i nadal nim jest! Każdy ma swoje problemy! Mógłby ogarnąć śmierciożerną dupę i zrobić coś dobrego a nie siedzieć i użalać się nad sobą! Greengrass może z nim robić co chce! A Ashton jest lepszy od tej kupy blond kłaków! - obrażona wybiegła z sali. W drzwiach minęła się ze.... Smokiem, który miał łzy w kącikach oczu. Była tak wściekła, że nawet nie zrobiło jej się głupio, za to jemu zrobiło się po ludzku przykro. Nie zabijał, nie torturował,  nie pojmował czemu skoro ryzykował życie dla dobra, dla Pottera, dla Zakonu, ona teraz wygaduje takie bzdury!
- Brawa dla tej pani! - wrzasnęła ironicznie Fenixa i zaczęła klaskać w dłonie. Draco blady jak ściana po prostu poszedł sprawdzić co u Pansy, starając się nie rozsypać.

*Poznajcie moją siłę, dusze zbłąkane.
     Hej wszystkim! Mam nadzieję, że się podobało. Jest tu dużooo Fenixy. Dziękuję za nominacje do LBA :). Bardzo się cieszę z powodu dużej ilości wyświetleń! Jesteście wspaniali - kocham Was!
Pozdrawiam, Eleonora.PS Załączam zdjęcie Kręgu Transmutacyjnego, który narysowała Fenixa.


14 komentarzy:

  1. Jejku ten blog jest genialny , nie mogę doczekać się rozdziału 8 .
    Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na rozdział 8 plan jest. Trzeba tylko obrać go w słowa. ..

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nam miło!
      Następny rozdział nie wiadomo kiedy wstawimy, ale pomysł już jest :)
      Vipera

      Usuń
  3. No życzę wam całej kopalni weny, bo piszecie naprawdę porywające kawałki. Jednakowoż nigdy bym się nie spodziewał zrobienia ignorantki z Herm w jakiejkolwiek dziedzinie. postaracie się zrobić 8 rozdział dłuższy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Ogromnie nam miło :)! 8 rozdział może okazać się naprawdę długi a po nim nastąpi miniaturka :)!
      Eleonora.

      Usuń
  4. Genialny rozdział!
    Czekam na dalszy rozwój akcji!
    Zaciekawiłaś mnie bez reszty :)
    Blaise jest taki kochany <3
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Rozwinie się,rozwinie :)! Obiecuję wpaść do Ciebie :*!
      Wzajemnie!
      Eleonora.

      Usuń
  5. super ;)
    Fajnie piszecie teksty Fan są po prostu genialne!

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :). Haha, są, to fakt.:D :).
      Pozdrawiam, Eleonora.

      Usuń
  6. Rozdział naprawdę super :) jestem zaintrygowana i lecę czytać następny.
    Mila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Zapraszam do dalszego czytania :).
      Pozdrawiam, Eleonora.

      Usuń