PS Ta część i poprzednia to tylko moja praca, więc jeśli
jest źle to nie wina Vipery.:D
Wyszli z
gabinetu doktora Wilsona. Szli niepojętą plątaniną korytarzy. W końcu Azjata
zatrzymał się przed jakimś pokojem i zapukał trzy razy. Malfoy miał ręce
schowane w kieszeniach czarnego garnituru. Nie chciał okazać się mięczakiem.
Może i został mu rok życia, ale chce przeżyć go jak bohater a nie menda. Drzwi
otworzyła młoda kobieta. Draconowi opadła szczęka. Granger...
-Hej... O matko.- zasłoniła dłonią otwarte ze zdziwienia
usta.- Draco?
-Hermiona?- szybkim gestem przeczesał włosy.
-Znacie się?- zdezorientowany towarzysz chorego patrzył to
na mężczyznę to na koleżankę z pracy. Pierwsza odezwała się szatynka.
-Tak.- kiwnęła głową.- Czasy szkoły.- uśmiechnęła się
krzywo. O tak, doskonale pamiętał. Zaraz po wojnie zbliżyli się do siebie. Po
bitwie. Utrzymywali swój... Hmm... Związek? Tak, to chyba to, w tajemnicy. Nie
chcieli by ktoś wiedział. Ona zmuszona do spotykania się z Ronem a on
zepchnięty na margines. Chodzili na spacery, zwierzali się sobie, wiedzieli o
sobie wszystko. Pocałował ją tylko raz. W dzień przed zakończeniem roku. Tak
jakby czuli, że kończy się ich przyjaźń. Wtedy też się kochali. Było im cudownie.
Najpiękniejsza noc ich życia. Wyznali sobie miłość, choć byli pewni, że nie
mają szans. Obiecali sobie, że gdy będę mieli po 20 lat i każde z nich już
ułoży sobie wszystko w sobie i w środowisku to spotkają się i spróbują jeszcze
raz. Mieli też pisać do siebie listy raz na miesiąc ustalonego dnia. Pisali.
Dziś był ten dzień kiedy powinni wysłać kolejny. Nie zdążyli. Spotkali się tu.
-Więc, Hermiono, pan Malfoy jest chory.
-Wejdźcie.- odsunęła się lekko od framugi i zaprosiła ich
gestem do środka. Weszli do białego pomieszczenia. Była tam wersalka obita
szarym materiałem, leżał na niej zwinięty w kulkę koc w zeberkę oraz kilka
białych poduszek. Nad wersalką było okno z parapetem niemal niewidocznym spod
stosów książek.
-Przepraszam, miałam wczoraj zmianę na popołudnie, ale
potem była niespodziewana operacja i zostałam do pierwszej w szpitalu. Dzisiaj
zmianę zaczynam na 7. Nie opłacało mi się wracać.- wyjaśniła bardziej Draco niż
sobie. W pokoju stała jeszcze lodówka sięgająca ledwo do pasa, biały stoliczek
i dwa metalowe, beżowe taborety. Na lodóweczce ktoś zamontował blat, obok
była półka ze zlewem, nad nim wisiała szafka, pewnie na jakieś kubki czy
talerzyki. W rogu klitki stał srebrny, metalowy kosz otwierany przez
nadepnięcie na stopkę.
-Siadajcie. Może zrobię herbaty.
-Nie trzeba, kochana!-Wilson chyba wcale nie czuł tej
niezręczności panującej między dawnymi kochankami.- Panna Granger jest wybitną
lekarką od ciężkich klątw i przypadków. A pan Malfoy- kiwnął głową na
trupiobladego chłopaka- Ma niezwykle rzadką chorobę poklątkową.- dziewczyna
stała do nich przodem, miała za sobą blat. Kiedy usłyszała diagnozę zrobiło jej
się słabo, oczy zaszły jej czernią. Ręce wysunęła do tyłu i oparła się o blat.
-Ej, Granger, wszystko ok?- blondyn wstał z taboretu gotowy
złapać ją, gdyby zasłabła.
-Ile?-to pytanie powtarzało się tego dnia już po raz
któryś. Nie interesowała ją teraz jego troska. To on był najważniejszy.
-Wstępnie rok.- z największym trudem powstrzymała się od
płaczu. Przypomniała sobie najpiękniejszy rok jej życia- rok ich przyjaźni.
Sekrety, tajemnice i ukryte spotkania pełne uścisków, rozmów, wspólnego
gotowania, czytania książek. To jak kibicowała mu na meczach, to jak wyznał jej
miłość, pocałował, jak się kochali... Postanowienia, listy, stały kontakt.
Mieli po dwadzieścia lat. Właśnie w tym roku mieli się spotkać. W dzisiejszym
liście chciała spytać czy pamięta co sobie obiecali. Była niemal pewna, że
pamięta, ale co z tego? Nie jest im dane. Rok. Mogą przeżyć jeszcze tylko jeden
piękny rok i straci go na zawsze. Niczego nie żałowała w tej chwili jak tego,
że dwa lata temu zdecydowali się rozstać i ułożyć sobie życie osobno by potem
układać je razem. Spojrzała w oczy ukochanego. Wiedziała. Była pewna. On czuje
do niej to samo, ma te same myśli.- Oczywiście, kochana, jesteś absolutnie
niezastąpiona i mam pewność, że z Twoją pomocą i opieką pan Malfoy przeżyje
minimum dziesięć lat. A teraz, jak wiesz, nie jestem tu potrzebny, ty dalej
prowadzisz pacjenta. Muszę wracać do siebie, daj znać jak coś ustalisz,
dobrze?- wstał. Podał im ręce- Będzie dobrze!- rzucił jeszcze dziarsko po czym
zamknął drzwi. Patrzyli na siebie w milczeniu by po chwili otępienia rzucić się
ku sobie i zatopić w namiętnym pocałunku.
-Cholera, mała, tęskniłem.- powiedział kiedy oderwali się
od siebie. Zachowywał się zupełnie tak jakby miał przed sobą wieczność.
-Dwa lata minęły, wiesz?
-Wiem.-przytaknął.- Jak widać było nam przeznaczone się
spotkać szybciej niż ustalaliśmy w listach, wiesz?
-Widzę, kochany. Ale... czy to musiały być akurat takie
okoliczności? Co ja mam z tobą zrobić? Zrobię dosłownie wszystko by cię
uleczyć! Wszystko!
-Dasz radę.- upewnił bardziej siebie niż ją.- Napijemy się
kawy i pogadamy?
-Jesteś aż za spokojny.
-Bo wszystko czego potrzebuję stoi przede mną.- poczuła się
od nowa tak kochana jak dawniej. Zrobiła im po kubku gorącej kawy, podała mu i
usiadła.
-Jak wiesz : pracuję nad ciężkimi przypadkami, ale nie
chorób śmiertelnych tylko raczej źle rzuconych zaklęć lub paskudnych klątw.
Dziś w nocy usuwałam macki dwóm szalonym handlarkom z Pokątnej, które się
pokłóciły i ostro poużywały jedna na drugiej!- parsknął ze śmiechem.- Znasz
moją historię, skończyłam kurs w Paryżu, odnalazłam rodziców, ale mam swoją
kawalerkę, nie mieszkam z nimi. Zostałam rok temu magomedykiem. Nie miałam
nikogo. Ani jednej randki. Pierwszy i jedyny kochanek. Z Ronem rozstałam się
zaraz po szkole.
-Dostałem robotę zaraz po studiach. Mój ojciec nawet ze mną
nie gada. Z mamą mam świetny kontakt. Zero kobiet i randek. Mam duże, ale
nieznośnie puste mieszkanie. Pierwsza i jedyna kochanka.- uśmiechnął się.-
Przeczytałem o chorobie w gazecie, chciałem sprawdzić, zbadać się no i proszę.
Okazało się, że jestem chory. Pięknie, prawda? Ledwo cię odnalazłem a już
niedługo będę tylko kupą prochu!
-Nie mów tak!- wstała krzycząc.- Nie mów! Wyzdrowiejesz,
jasne? Zadbam o to! Zawalczę choćby całą sobą! Nie pozwolę ci umrzeć!-
zarumieniła się zdając sobie sprawę z wagi tego wybuchu. Pokazała, że go...
kocha. Tak, właśnie, kocha.
-Kocham cię.- też wstał, podszedł i mocno ją do siebie
przytulił. Najmocniej jak potrafił. Nie panowała już nad emocjami. Płakała
wtulona w jego bezpieczne ramiona.-Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. Będę żył,
jasne? Dla ciebie.-pocałował ją w czoło.- Dużo mieliście chorych na to co ja?
-Kilku. Jedno odcięliśmy rękę, drugi oślepł na jedno oko,
jeden był bezpłodny a kolejny miał po tym tylko wrzody żołądka.
-Jestem najcięższym przypadkiem?!
-I jedynym śmiertelnym, nie wiem czy oberwałeś. Zrobię ci
jeszcze raz badania krwi to odgadnę jak cię leczyć. Zgadasz się? W takim
przypadku każdy dzień jest ważny.
-Nawet nie pytaj tylko badaj.- powtórzyła to co wcześniej
robił szalony doktor po czym zostawiła szkolną miłość w pomieszczeniu i poszła
zbadać krew. Badała ją wiele razy, nawet z panną Lemon. Ale za każdym razem
wychodziło to samo. Draco był zdrowy! Nie powiedziała nikomu do kogo należy
próbka. Nie miała zamiaru mówić mu o błędzie przy wcześniejszej analizie. W jej
głowie zaświtał chytry plan....
I jak Wam się podoba? :). To koniec drugiej
części, ale nie koniec całej miniaturki, do końca tygodnia będzie trzecia
część, serdecznie zapraszam :).
Eleonora.
Eleonora.
Hermionka i chytre plany? mieszanka absolutnie wybuchowa i chyba niebezpieczniejsza od Voldka który wstał lewą nogą. czekam na efekty
OdpowiedzUsuńSpokojnie, nie jest suką :D. Jak zwykle można na Ciebie liczyć jeśli chodzi o komentowanie, to miłe :'). Nadal się kuruję, jutro nic nie dodam, ale może w piątek lub w niedzielę będzie trzecia część :).
UsuńEleonora.
A kto powiedział że ona jest suką. Ja tylko twierdze że ona ma łeb jak komputer w NASA i jak już coś postanowi to potem jest przegwizdane
OdpowiedzUsuńNie mówię, że tak stwierdziłeś, tylko uspokajam, nic wrednego raczej nie zrobi, przekonasz się o tym już w piątek albo w niedzielę, bo wtedy dodam 3 część.:D
OdpowiedzUsuńjak tak patrzę na tą miniserię to powoli się zastanawiam który marsz weselny byłby lepszy ( założę się że w którymś kawalku się przyda). znając wasze poczucie humoru, Mionka dosoli Malfoyowi tekstem w stylu: w twojej klątwie jest kruczek.....znajdziesz prawdziwą miłość ........
OdpowiedzUsuńPoczekajmy jeszcze z tym marszem, haha, patrząc jak krótkie piszę to części to nie tylko jestem załamana, ale sądzę też, że na marsz weselny trochę sobie poczekamy :D.
UsuńSpokojnie, ja tak jak Hermiona mam chytry plan jak to poprowadzić dalej w, mam nadzieję, zaskakujący sposób.:D.
Pozdrawiam, Eleonora.
Hej :-)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten pomysł. Czytałam wiele miniaturek o nieuleczalnie chorym Draco lub Hermonie, którego\którą leczy Hermiona\Draco, ale wasza jest inna, bo po pierwsZe:
-Draco i Hermiona już się kochają, a nie jak to zwykle czują coś do sb w obliczu choroby
-Hermiona ma chytry plan xD
Więc krótko mówiąc jestem ciekawa co będZie dalej ;-)
UsuńPozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
Dlaczego wszyscy się śmieją z tego chytrego planu?XD.
UsuńDziękuję Ci bardzo :). Czuję się doceniona :3.
W piątek lub niedzielę dodam 3 część :). Również pozdrawiam.
Eleonora.
Zajrzyjcie na mojego bloga. dedyk się w końcu pojawił. dla przypomnienia: shinigamiandsaints.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZ tego co mi się wydaje to już zajrzałam i nawet skomentowałam, ale sprawdzę :).
UsuńPozdrawiam, Eleonora.
No no Hermiona coś knuje... nieładnie :D
OdpowiedzUsuńMusieli się ukrywać przed wszystkimi ahh jak w filmie ;)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Niestety musieli :c. Już wiadomo co jej wyszło z tego knucia.:D.
UsuńPozdrawiam,
Eleonora.